czwartek, 29 stycznia 2009

Antyterrorysta amator

Bronisław Wildstein reprezentuje chyba wszystkie możliwe przywary jakie można znaleźć u klimatycznego sceptyka: jego krzykliwe tezy nie znajdują poparcia w wynikach badań naukowych, oskarżając innych o nieuczciwość, a sam postępuje w sposób uczciwy-inaczej, narzeka na nieobecność "drugiej strony" w dyskusji, choć sam nie ma żadnych problemów z głoszeniem swoich poglądów w TVP i Rzepie, dyskredytuje autorytety, samemu promując pseudo-ekspertów, kiedy przyłapuje się go na manipulacji jedynie powtarza swoje zdyskredytowane twierdzenia, tylko, że jeszcze głośniej i pewniej pozując przy tym na ofiarę intelektualnego terroru.

Po tym jak jego program publicystyczny na temat zmian klimatycznych spotkał się z krytyką Ministerstwa Środowiska, które śmiało wytknąć autorowi manipulacje i rażące błędy merytoryczne, Wildstein z dumą oświadczył: "Nie oczekiwałem, że minister środowiska tudzież towarzyszący mu ekologowie tak szybko udowodnią prawdziwość tez mojego programu 'Ekoterror'". Mówi to człowiek, który do programu o zmianach klimatycznych zaprasza w roli ekspertów lekarza, członka libertariańskiego (mini) think-tanku i szefa Centrum im. Adama Smitha.

Zamiłowanie Wildsteina do pseudoekspertów zdaje się jest dość duże, gdyż niczym mantrę powtarza, że 30,000 naukowców z USA podpisało się pod tzw. petycją oregońską:
W rzeczywistości także naukowcy sprzeciwiają się ideologicznej hipotezie na temat globalnego ocieplenia. Negującą ją petycję oregońską podpisało do dzisiaj sporo ponad 30 tys. naukowców ze Stanów Zjednoczonych.
Wystarczyło mi 5 minut z Google żeby dowiedzieć się, że Wildstein dużo ryzykuje pokładając swoje sceptyczne nadzieje w tej liście. "(...) sporo ponad 30 tys. naukowców ze Stanów Zjednoczonych" to spora przesada bo mowa o 31,072 podpisach. Liczba klimatologów, którzy podpisali się pod tym dokumentem wynosi... 40 (słownie czterdzieści). Trudno o inny wynik skoro petycja ma charakter polityczny (apel o nie podpisywanie Protokołu z Kioto), a towarzyszące jej materiały dodatkowe o charakterze empirycznym roją się od błędów i przeinaczeń. O problemach z wiarygodnością organizacji stojącej za tą petycją i z wiarygodnością samej petycji można poczytać tutaj.

Mogę zrozumieć, że Wildsteina boli to, iż wykorzystuje się doniesienia klimatologów jako pałkę na kapitalizm i że wiele inicjatyw politycznych podczepiających się pod ekologię może mieć negatywny wpływ na gospodarkę i rozwój. W pełni popieram takie obawy. Nie rozumiem jednak czemu zamiast skupić się na tych właśnie wypaczeniach politycznych Wildstein atakuje samą naukę. Bo tak łatwiej? Bo jej wyniki nie pasują do jego światopoglądu?

2 komentarze:

Akknumi pisze...

Nie wiem, czy korzystasz z wykop.pl - tam to dopiero panuje pochwała głupoty. Wielokrotnie spotykałem się z argumentacją liczbową - że 30 tysięcy osób podpisało, że sami naukowcy itp. Warto zajrzeć głębiej do tej listy, gdyż ujawniono skandaliczne naciągnięcia - jednym z sygnatariuszy jest Gerri Halliwell, na jakimś blogu przeczytałem też o Chewbacca - choć to już musiał być żart. Tworzenie list poparcia uważam za niepotrzebne - i zgadzam się z ideą przedstawioną w projekcie Steve: http://en.wikipedia.org/wiki/Project_Steve
Na szczęście (mam nadzieję) świadomość ekologiczna społeczeństwa rośnie i głosy takie jak Wildsteina w końcu wylądują na obrzeżach mediów.
Pozdrawiam

Modne Bzdury pisze...

Ta klimatyczna lista Wildsteina no faktycznie jest ściemniona i ma charakter ewidentnie polityczny, nie naukowy. No, ale co on może zrobić? Tonący brzytwy się trzyma.

Natomiast nie jestem przekonany, co do tego, że "sceptycy" ekologiczni powinni być zepchnięci na obrzeża mediów. Warto i trzeba kontrolować rozwiązania prawne związane z ochroną środowiska i zmianami klimatycznymi, bo wiele z nich naprawdę może mieć szkodliwy wpływ na rozwój gospodarczy.