czwartek, 21 lutego 2008

Pij kranówę, uratujesz planetę

OK, może burmistrz Londynu Ken Livingstone przesadził trochę twierdząc, że "spożywanie większej ilości wody z kranu sprzyjałoby powstrzymaniu zmian klimatycznych". Jak podaje portal Gazety Wyborczej: "Woda butelkowana jest czasem importowana z dalekich stron - na przykład do Wielkiej Brytanii z Nowej Zelandii - samolotem, co zwiększa emisje gazów cieplarnianych".

Na wstępie krótki disclaimer. Uważam, że kranówka jest zdecydowanie niedoceniana jako źródło bezpiecznej wody i ludzie na pewno skorzystaliby finansowo na omijaniu butelkowanej wody, bez uszczerbku na zdrowiu. Z drugiej strony rozumiem, że w niektórych sytuacjach woda butelkowana jest wyjściem bardzo wygodnym i ludzie powinni mieć możliwość jej zakupu. Osobiście chciałbym mieć wybór na dworcu PKP między butelkowaną wodą, a niepewnością, co do kranu w płatnym szalecie (nawet jeśli wynika ona z irracjonalnego strachu przed brakiem higieny w takich miejscach).

Wracając do wypowiedzi Ken Livingstone'a, skoro woda butelkowana jest jedynie czasem importowana z dalekich stron, to może jednak nie jest to tak duży problem. W końcu tylko mała część społeczeństwa jest skłonna płacić absurdalnie wysokie ceny za importowane z drugiego końca świata wody w butelkach. Skąd więc pomysł, że rezygnacja z ich picia ma powstrzymać zmiany klimatyczne? Nie mam pojęcia. Burmistrz Londynu najwidoczniej nie ma innych problemów w swoim mieście.

Inny interesujący aspekt tej wypowiedzi to fakt, że jest ona dość symptomatyczna dla dzisiejszych czasów, gdzie wszystko, co robimy jest często poddawane drobiazgowej analizie pod kątem kosztów dla środowiska. Czasem ze śmiesznym rezultatem, jak w tym przypadku.

Dla rozluźnienia część odcinka programu Bullshit! na temat rzekomych zalet wody butelkowanej.


0 komentarze: