piątek, 11 września 2009

Homeopatia w Przeglądzie

"Homeopatia - leczy czy szkodzi?" pyta Przegląd. Rozumiem, że okładkowy tytuł musi być chwytliwy, ale takie spłycenie problemu jest poniżej pewnego poziomu. W środku pisma artykuł Bronisława Tumiłowicza. W zasadzie podręcznikowy przykład he-said-she-said journalism czyli mamy dwie strony sporu, obie dostają głos, raczej wystrzegamy się komentowania czy krytycznej analizy informacji podawanych przez rozmówców. A ja na przykład jestem ciekaw, co koledzy po fachu myślą o wykładzie prof. Andrzeja Molskiego, który na 64. Kongresie Międzynarodowej Medycznej Ligi Homeopatycznej "starał się udowodnić, że w procesie rozcieńczania substancja rozcieńczana transferuje swoje właściwości na rozpuszczalnik (np. wodę), który koduje (zapamiętuje) właściwości substancji wyjściowej." Za artykułem:
Efekt ten zaś przypomina znaną m.in. z teorii Alberta Einsteina teleportację kwantową, gdy stan (polaryzacja) fotonu przenosi się na inny odległy nawet o wiele kilometrów foton. A ponieważ Einstein takie specyficzne oddziaływania pomiędzy skorelowanymi obiektami kwantowymi nazwał „nadprzyrodzonym działaniem na odległość”, profesor przyjął, że coś takiego dzieje się w znacznie większej skali w działaniu leków homeopatycznych, które choć szalenie rozcieńczone, posiadają tzw. pamięć wody.
Jestem autentycznie, bez cienia złośliwości ciekawy, co o tym myślą inni biochemicy i fizycy. Może warto było to z kimś skonsultować? Autorowi bardziej niż tajemniczo brzmiące hipotezy profesora przeszkadza momentami równie enigmatyczna krytyka homeopatii niektórych katolickich i prawicowych publicystów. Zgoda, teologiczna krytyka homeopatii często może być równie godna politowania jak sama homeopatia, ale nie powinno to odwrócić naszej uwagi od zastrzeżeń czysto empirycznych. Ponad 200 lat po pojawieniu się homeopatia nadal nie jest w stanie zweryfikować swoich podstawowych założeń, a wyniki badań nad jej skutecznością można zaliczyć do żałosnych (szczególnie jeśli porównamy je z obietnicami samych homeopatów).

Albo spójrzmy na ten fragment, w którym autor artykułu odpiera zarzut, że homeopatia to placebo:
Niestety argument o placebo nie pasuje do przypadków, kiedy lek homeopatyczny pomagał małym dzieciom lub zwierzętom, w których trudno wyrobić przekonanie, że pastylka lub kropelki są do czegokolwiek potrzebne, ale takim rozumowaniem przeciwnicy homeopatii się nie zajmują.
Czy mi się wydaje czy Bronisław Tumiłowicz zakłada coś, co dopiero należałoby udowodnić? Leki homeopatyczne pomagają małym dzieciom i zwierzętom? Jakieś papiery na te wyjątkowo mocne twierdzenie? Najlepiej z takimi bajerami jak randomizacja i podwójnie ślepa próba? W tekście nie ma żadnej wzmianki o tym czy takie badania w ogóle istnieją. Na jakiej podstawie więc mamy uznać twierdzenie, że homeopatia leczy małe dzieci czy zwierzęta? Wiem, wiem, póki co musimy uwierzyć homeopatom na słowo!

W ostateczności można zawsze odwołać się do wolności wyboru:
Najnowsze doniesienia z rynku medykamentów mówią, że konflikt o homeopatię między lekarzami może przenieść się też na apteki. Do tej pory leki homeopatyczne można było kupować nie tylko w wyspecjalizowanych aptekach homeopatycznych, ale także we wszystkich innych, które takie specyfiki sprowadzały np. na specjalne zamówienie pacjentów, te najpopularniejsze jak syrop drosetux czy oscillococcinum miały zawsze w magazynie. Dziś aptekarze są poddawani przez media praniu mózgów. Wspomina się o negatywnym stanowisku WHO w sprawie homeopatii, co, jak sądzą niektórzy, będzie skutkowało wycofywaniem takich specyfików z handlu. Na razie, póki burza nie ucichnie, lekarstwa tego typu sprzedaje się „aż do wyczerpania”. Zdanie pacjentów (i niektórych lekarzy), którzy nie chcą się leczyć silnie działającymi i pozostawiającymi różne skutki uboczne środkami chemicznymi, w ogóle nie jest brane pod uwagę. A może najlepiej całkiem nie chorować? (wytłuszczenie - moje)
Zgadzam się w całej rozciągłości z autorem. Zdanie tych pacjentów powinno być wzięte pod uwagę, przynajmniej w tym samym stopniu, co zdanie kierowców, którzy chcą jeździć samochodami, które jeżdżą na powietrze a przy zderzeniu z drzewem pozostają nietknięte. Myślenie życzeniowe nie zna granic.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Miło mi, że autor tego bloga podziela mój niesmak po przeczytaniu tego artykułu, tyle że ja zamiast pisać notkę spędziłem pół godziny na ciskaniu "Przeglądem" po mieszkaniu i wyrażaniu się.

ztrewq pisze...

Czy mi się wydaje czy Bronisław Tumiłowicz zakłada coś, co dopiero należałoby udowodnić? Leki homeopatyczne pomagają małym dzieciom i zwierzętom? Jakieś papiery na te wyjątkowo mocne twierdzenie?

O lekach nie wiem, ale wiem z "Bad science" (polecam, taśmowe debunkowanie modnych bzdur), że efekt placebo działa na psy -- więc czemu nie miałyby działać i leki homeopatyczne? Poza tym, podawanie leków niemowlakom czy psom będzie miało efekt placebo... na podającym. Bo podający wmówi sobie, że małemu teraz lepiej, że pomogło, że *coś* był w stanie zrobić.

j.